Marek Porzeżyński

Kiedy podobieństwo gier narusza prawo?

3 sierpnia 2012 roku światu został ogłoszony najnowszy z serii wyroków związanych z pozywaniem się nawzajem firm – deweloperów gier komputerowych w których najważniejszym pytaniem jest to gdzie przebiega granica pomiędzy wzorowaniem się (czy też z ang. „lawful copying”) a naruszeniem praw autorskich. Tym razem stronami spierającymi się jest z jednej strony firma, znana od samego początku powstania rynku gier komputerowych – Electronic Arts oraz stosunkowo nowa oraz bardzo szybko rozwijająca się Zynga. Pierwsza z wymienionych oskarżyła drugą o naruszenie jej praw autorskich do wielu elementów gry The Sims Social (odpowiednika wcześniej wydanej gry The Sims dostosowanej do gry na portalach społecznościowych) w swojej grze The Ville. Spór ten, choć ciekawy, prawdopodobnie szybko się zakończy gdyż amerykańskie prawo autorskie nie chroni samego pomysłu a jedynie jego wyrażenie. Przekładając to na system gier komputerowych może to wprost oznaczać, że nie będzie chroniona ich tak ważna część jak metoda/sposób gry, w przeciwieństwie do np. fabuły. Nie wiadomo jednak czy w istocie spór ten zakończy się tak szybko jak mogłoby to się wydawać. Wpływa na to głównie postępowanie firm z branży gier komputerowych wśród których „kopiowanie gier” przez pracowników zatrudnionych w firmach konkurencyjnych, lecz nie lojalnych wobec swoich pracodawców, w celu przekazania ich innym podmiotom jest powszechnie przyjętą praktyką walki z konkurencją. Co jeszcze bardziej komplikuje sprawę, jak w znanym przysłowiu – „najlepszą obroną jest atak”, firma która skopiowała grę oskarża o to, niczego nie spodziewającą się, firmę która ją oryginalnie wyprodukowała, jeszcze przed jej wypuszczeniem na rynek. Ponieważ trend kopiowania gier w ich pewnej części jest obecnie dobrze znany za oceanem, większość tych sporów kończy się albo bardzo szybko w toku postępowania sądowego albo jeszcze przed rozpoczęciem procesu.

Pamiętacie jeszcze grę Tetris? W jednym z ostatnich, zakończonych w sądzie sporów, właściciel tej gry – Tetris Holding LLC wygrał w sporze przeciwko Xio Interactive Inc. który to deweloper przyznał się że jej gra Mino była inspirowana przez popularnego Tetrisa i chciała zrobić podobną grę dedykowaną dla systemu iOS oraz że skopiowała jedynie jej zasady i funkcjonowanie. Sąd zgodził się z pozwaną że elementy które skopiowała nie są chronione, jednak nie mógł się zgodzić z twierdzeniem również powoływanym przez tę stronę, że form wyrażenia tej idei było niewiele.

Podkreślono przy okazji tego sporu również że gry fantazyjne (nie znajdujące swoich podstaw w świecie rzeczywistym) są bardziej chronione niż np. gry wyścigowe. Dlatego też spór ten może mieć duże znaczenie dla świata gier komputerowych a czy tak w istocie będzie, być może dowiemy się w niedalekiej przyszłości.

( źródło: http://videogamewriters.com/wp-content/uploads/2012/06/Mino_xio_interactive.jpg)

Marek Porzeżyński

Kultura „samplingu”.

Czy słyszeliście kiedyś o zjawisku zwanym „samplingiem”? Słyszeliście może o Szarym Albumie DJ’a Danger Mouse, który powstał z połączenia ze sobą albumów – Białego zespołu The Beattles oraz Czarnego Jay’a Z? Jest to jeden z najbardziej znanych przykładów na zobrazowanie tego o co w owym zjawisku chodzi oraz dlaczego według jednych jest ono niesamowicie szkodliwe a według innych przeciwnie. Ten i wiele innych tematów ogniskujących się wokół internetu oraz „file share’ingu” porusza film który chcielibyśmy zarekomendować wszystkim zainteresowanym tematyką praw autorskich. Film nazywa się „Good Copy, Bad Copy” i jest dostępny na stronie www.goodcopybadcopy.net oraz również w całości na portalu YouTube.

Przełom w sprawie Google books?

W ostatnim czasie doszło do długo oczekiwanego porozumienia pomiędzy Związkiem Amerykańskich Wydawców ( the Association of American Publishers) a Google w sprawie jednego z ich najbardziej ambitnych projektów – Google books, czyli ogromnej biblioteki stworzonej ze zdigitalizowanych zbiorów. Jeśli ktoś się jeszcze z nią nie spotkał to w skrócie wyjaśnię że baza ta oferuje między innymi fragmenty lektur dostępne za darmo. Ponadto książki do których Google posiada wymagane prawa są dostępne w całości i można je zakupić w ich sklepie on-line. Jak można się domyślić budzi to opór wielu środowisk związkowych w kraju, z którego miała pochodzić największa część zbiorów – Ameryki. Ujawniono że w wyniku tego porozumienia wydawcy będą mogli wybrać czy chcą aby ich wydawnictwa były dostępne w Google books, czy też nie. Jeśli się na to zdecydują, można będzie je również dystrybuować przez system sklepu on-line. Co bardzo ważne, jest to tylko jeden z wielu sporów które Google prowadzi z organizacjami związkowymi. Co więcej, we wcześniejszych próbach zakwestionowano postanowienia porozumień z innymi organizacjami zrzeszającymi twórców lub artystów, między innymi za ustalenie systemu następczej odmowy publikacji w Google books (opt-out) a nie jak w tym wypadku – uprzedniej zgody na nią (opt-in). Wydaje się że może to być duży krok w kierunku stworzenia jednego z największych i najbardziej ambitnych dzieł internetowego giganta, do czego jednak jeszcze daleka droga.

Marek Porzeżyński

Najbliższe wydarzenia

Zapraszamy wszystkich zainteresowanych tematyką na odbywające się w najbliższych tygodniach ciekawe wydarzenia. Pierwsze – cykl szkoleń organizowanych przez Urząd Patentowy RP oraz drugie, konferencje pt. „Kancelaria w chmurze”.

Szkolenia organizowane przez UPRP:
16 października 2012 r. Ochrona własności przemysłowej
17 października 2012 r. Informacja patentowa
18 października 2012 r. Prawa autorskie
(więcej informacji)

Konferencja „Kancelaria w chmurze” odbędzie się natomiast 19 października 2012 r. i udział w niej jest bezpłatny.
(więcej informacji)

Serdecznie zapraszamy!